czwartek, 7 maja 2015

I udało się skończyć:)))

Przede wszystkim kredens. Problem był z kolorem. Miał być zielony ale, ..... no właśnie ale,  jak uzyskać TEN zielony. Ja durnota boska zamiast pomalować kawałek wstawić do kuchni i sprawdzić czy to TEN to ja na żywioł CAŁY. No i co, no i klapa. Kolor bajeczny ale zawsze to "no ale" ..... nie do mojej kuchni. Targaliśmy go w te i z powrotem a nie powiem aby był leciutki. 

I tak właśnie ja zdobywam tzn. doświadczenie, na własnej skórze a w zasadzie na własnych rękach, no może trochę Mężowych. Jak się nadźwigałam, naszlifowałam i  pomalowałam w końcu kolorem o jaki mi chodziło, tak i wstawiłam. Stał, sam wiecie ile bo czekał na remont kuchni. Przyszła moja Sąsiadka i tak zachorowała na niego, że dziewczyna spać nie mogła:)))  No i już nie jest mój. Pewnie by go nie dostała gdyby nie czekał kolejny....... w piwnicy.
Tak wyglądał klik a teraz prezentuje się (zdjęcie w drewutni - już nie muszę dźwigać)

 






Wstawki w drzwiczkach to już nie moje dzieło. Winogronowe koronki zrobiła mi moja Mamusia. Pięknie wyglądają prawda?

Odrabiając zaległości skończyłam również szafkę na jajka dla Przyjaciółki mojej Siorki. Naczekała się dziewczyna oj naczekała. 

 
Kilka desek, zdobyczna ramka, ozdobne listewki (tak, tak wiem gdzie mogę tam je wpycham) oraz gipsowy odlew, który robi za koronę. Zapomniałabym o siatce, ubywa jej z rolki, ubywa. Jolka cała szczęśliwa do tego stopnia, że podrzuciła mi ramę - "coś wymyśl". No to i myślę:)))) -zobaczymy ile mi zejdzie.

Czasami mnie tak nosi po domu. Chodzę i szukam nie wiadomo czego. Tym razem padło na stary świecznik, który dostałam swego czas. Nie znalazłam zdjęcia zanim się za niego zabrałam, poniżej tak wyglądał po oszlifowaniu i pomalowaniu na ciemno. Nie powiem, że nie postawiłam go na swoje miejsce. Tak sobie stał, a mnie nadal coś w nim brakowała.


Dodałam mu ciut do nóżki + wkręcone haczyki i rude łezki.




 
A później zafundowałam sobie przerwę prawie dwa tygodnie po oparzeniu paluchów gorącym klejem. Dwa tygodnie gehenny. Chodziłam po tym domu i szukałam nie wiadomo czego. Za nic nie mogłam się zabrać, a tyle leżało odłogiem. Dla takiego co siedzieć 5 min z tyłkiem na jednym miejscu nie może to na prawdę gehenna.

Aktualnie działam w ogrodzie. Dużo wolnego czasu i nic nie robienie to kolejne pomysły. Wiosna to bez wątpienia czas na realizacje tych ogrodowych.  Miłorząb wygląda tak niepozornie ale jest jednym z moich ulubionych.


Zdobyta, poszukiwana od dawna piwonia. Bardzo delikatna i cudowna. Ma pąki więc kwiatem też będzie zachwycać. Na razie jeszcze z doniczką wkopana aby dobrze się ukorzeniła, ........ i nornica nie podgryzła. A pozwalają sobie ostatnio.





Migdałek już przekwitł i jest przycięty.






Ten zakątek zanim się nim zajęłam w tym roku wyglądał tak


Należy tutaj wspomnieć, że kosiarkę trzeba było naprawić - apropo trawy słusznych rozmiarów. To tak troszeczkę trzeba tu mojego Męża usprawiedliwić:))))
Wkopałam trelinki, poprzycinałam co nie co. Kamieni nie miała już siły aby powynosić. Może uda mi się dziecioka namówić na pomoc matce. Trawkę zasieje i powinno jakoś wyglądać. No może jeszcze tego z prawej strony trochę ogarnę.

Zajęłam się również częścią koło moich brzózek. 


I już część wkopana, pewnie gdyby się nie błyskało i nie lunęło skończyłabym. Berberysa musiałam przysypać ziemią - czeka na wsadzenie. Planuję wkopać jeszcze kilka żurawek i funkie. Muszę zachować umiar aby za jakieś 2 może 3 lata a piać od nowa nie przesadzać.



A już na sam koniec ciemiernik. Z lewej strony wkopany w ubiegłym roku. Pięknie przezimował. Dlatego w tym roku dosadziłam kolejny.





pozdrawiam serdecznie