czwartek, 30 listopada 2017

Mam to szczeście

że mogę nadal uczyć się od swoich Rodziców. I oby jak najdłużej to trwało...... 
Czerpie z tej wiedzy od zawsze pełnymi garściami. Nauczyli, chyba wszystkie trzy z nas (czytaj mnie i moje dwie Siorki), dokładności..... Do niej największą wagę przywiązuje. Od Nich nauczyłam się też "na moment" tzn na wieki. Więc na moment nie chcę bo wiem, że będzie na zawsze. Wole nie mieć i czekać na to co w mojej głowie się urodziło:)
Nauczyli nas sporo i długo by tu wymieniać......

Nauka nie poszła w las ........................

.......... i wczoraj mi przyszło zmierzyć się z upartością mojego Taty. Bo i Rodzice są dla nas bardzo WAŻNI. Uczeń przerósł mistrza:) Co prawda moi Rodzice kłócą się za którym z nich ja jestem uparta:) ale czy to ważne? Dlaczego zawsze przy mnie? Pewnie dlatego, że ja jestem z mojego rodzeństwa najstarsza. Podstawa to argumenty nie do podważenia a z miłością i troską nic nie jest w stanie konkurować...... Do lekarza mimo wielkich oporów ze mną poszedł. Moja Pani Dr pulmonolog śmiała się jak nas zobaczyła wszystkich:) Tata ma leki, które szybko postawią Go na nogi, Mama jest spokojniejsza, siostra zresztą też. 

 I tutaj takie moje przemyślenie.......

RTG klatki piersiowej to tylko albo aż 20 zł . Dzięki temu ja miałam postawioną szybką diagnozę i w zasadzie w ciągu dwóch dni gorączka z 40 stopni spadła do 37. Jednak zanim trafiłam do mojej Pani Dr przeszłam przez 4 innych, którzy od alergii przez zbyt dużą ilość kwasu żołądkowego po zapalenie tchawicy i krtani i zapisaniem mnóstwa leków nic nie zrobili. Prześwietlenie pozwoliło również zobaczyć węzły chłonne, które w moim przypadku są chore. I one były przyczyną zapalenia płuc w środku lata. Tata dusi się od tygodnia i leki nie pomagały. Dzisiaj rtg, to pierwsze badanie oprócz spirometrii jakie jest zlecone. Nie mogę zrozumieć, że muszę iść prywatnie do lekarza i zapłacić w sumie niewiele bo 20 zł aby móc od razu mieć odpowiednie leki. Aby nikt nie "testował" na mnie a może ten zapiszemy? 

Dwa dni temu czekając na wizytę u pewnej pani doktor nauk medycznych (tytuł chyba zobowiązuje) miałam, nie należącą do miłych, okazje usłyszeć " następnym razem jak będę widzieć leżącego człowieka potrzebującego pomocy odwrócę się i pójdę dalej....." a wszystko przez to, że "....jakiś sanitariusz raczył zwrócić uwagę pani doktor...". Bo przecież ".... lekarz może zwrócić uwagę ALE NIE odwrotnie...". Czekałyśmy koło 20 minut spokojnie pod drzwiami czekając na wizytę aż łaskawie pani skończy dyskusje przez tel. Przejechałyśmy koło 80 km aby dostać się do tego lekarza. Po tych komentarzach aby przerwać oczekiwanie i ........ zapukałyśmy do drzwi przypominając po co przyszła do pracy.......

A z przyjemniejszych .....
Idąc do piekarni spotkałam starszego Pana chodzącego przy dwóch laskach. Ma zawsze ubraną taką czapkę przypominającą statek z papieru - nie wiem jak one się nazywają. Pytam grzecznie czy też do piekarni bo z tymi dwiema laskami przejście przez stopień nie jest łatwe. Pan z uśmiecham odpowiedział tak. Otworzyłam Panu drzwi, pomogłam przejść przez stopień. Na to wszytko inny Pan stojący w kolejne, widzący całą sytuacje przepuścił Starszego Pana:) aby nie czekał w kolejce. Starszy Pan odchodząc po kupieniu drożdżówek podszedł do mnie z PIĘKNYM uśmiechem życząc spokojnego dnia. Ten uśmiech i te oczy były tak spokojne i tak wesołe, że pamiętam je do dzisiaj.

Wracając do moich Rodziców......... dążę do tego aby mieć choinkę z ozdobami zrobionymi tylko przez moją Mamę. Mam już trochę tych ozdób a ostatnie jakie mi Mama przygotowała bombki te ze zdjęć poniżej. Bo ja uwielbiam prace mojej Mamy. Nasze gusta bardzo się różnią więc musiałyśmy ustalić pewne zasady:) A że ja mam wszystko wypisane na twarzy to nawet jak nic nie mówię, wie czy podoba mi się czy nie.....
Szklane bombki są moimi ulubionymi a te ozdobione szydełkowy motywami po prost uwielbiam. Szukam takich szklanych, przezroczystych. Jak tylko jakieś znajdę podrzucam je i spokojnie czekam.



Trzecia bombka się "robi". Pierwszy raz udało mi się spotkać o takim kształcie szklaną.

Piórka wyciągnęłam z środka bombek. W tych koronka chyba znacznie lepiej wyglądają. W tej bombce z lewej jeszcze z piórkami.



Każda bombka ma inny wzór.










Pomalutku anioły opanowywują nasz dom. Oczywiście zrobione przez moją Mamę. Te mam już od kilku lat.





Nie jestem sercowa. Ale kto by był mając urodziny w takim dniu jak ja? Za to te serca bardzo lubię, zrobione przez moją Mamę. Wymienię kokardki .....tak na zielone. Jak przyjadą Rodzice bo te kokardki przekładał Tata:). Mama nie ma cierpliwości do takich "pierdułek".



Obrączki na serwetki już kiedyś gościły. Nadal bardzo je lubię. Wykonane z drewnianych kółeczek od karnisza.



W kuchennym oknie kolejne dzieło mojej Mamy.


Będąc w Bydgoszczy udało nam się wstąpić do likwidowanej galerii ze starociami. Czekała na mnie musztardniczka, moja ogromna słabość. Nie ważne, że malutka bez pokrywki ale moja. Na dodatek nasza polska porcelana z Chodzieży. Mam nadzieję, że już niebawem znajdę kolejne.



I stareńki uchwycik też wrócił ze mną. 
 

Stare szklane bombki w najcudowniejszym kolorze:) oczywiście ze staroci.

 

Jak mogłam przejść obojętnie koło takich cudeniek?
 


A z przyjemniejszych chwil po wizycie u opisanej powyżej pani doktor to odwiedziny centrum ogrodniczego pod Bydgoszczą. Moje ulubione centrum, z którego raczej z pustymi rękoma nie wychodzę:)

 

Te winogrona rozważałam bardzo poważnie. Gdyby był z nami mój M pewnie bym je kupiła... Jakoś tak bardzo lubię motywy winogron.

 





Zielone medaliony, coś bym w nich zmieniła ale zieleń zawsze mnie zatrzymuje.



Złote dzwonki żołędzie, ciut za dużo jak dla mnie brokatu ale generalnie bardzo ładne.
 

Bombki szyszki bardzo lubię.



Nie wiem czemu ale te jelonki też mi się podobają w przeciwieństwie do ceny.



Szklane jabłuszko, czemu mi się spodobało?:)







A już w niedziele zapalimy pierwszą świecę  na świeczniku adwentowym. Przygotowania do Świąt trwają. Bardzo lubię ten czas. Staram się jakoś tak poukładać sobie wszytko aby na spokojnie zdążyć i cieszyć się z całą Rodziną.

I tego spokoju życzę na kolejne tygodnie
pozdrawiam serdecznie
Ala

niedziela, 19 listopada 2017

Powolutku, w swoim tempie

Tak mi swego czasu napisała Hani. Miała 200% racje. I nie koniecznie przyczyną jest to, że oboje pracujemy czy fakt wykonywania samodzielnie wszystkiego. Przestałam się spieszyć, często i gęsto sama muszę dorosnąć do zmian. Musi się jakoś tak poukładać jak to ma wszystko wyglądać, część rzeczy musi się trafić:)......

Cały dom jest wypadkową głównie moich upodobań bo i ja wszytko wymyślam........

Nadszedł czas na remont w pokoju młodszej latorośli. Obiecałam mu w ubiegłym roku ale jakoś nie poszło. Wszystko tak magicznie przeciąga się...... 
Pokój był z serii " pouczymy się u twojego młodszego brata...". Nawet nie mam zdjęć znaczy się gdzieś mam ale nie wiem gdzie. Bo jak powiedziałam zabieramy się to tapeta była już częściowo zdarta:) 
Znalazłam tylko takie




Zależy mi na tym aby Panowie obaj mieli pokoje jakie Oni chcą. Co nie oznacza, że czegoś nie mogę przeszmuglować:). Umówmy się różowych zasłonek nawet nie próbowałam:)
Mikołaj miał w zasadzie jedno życzenie piłki na ścianie. Tapety z którą coś bym wymyśliła nie znalazłam ale fototapetę i owszem a co dalej?

Dla mnie taki charakterny i bardziej w stylu męskim jest beton. Bardzo mi się podoba ale cena stanowczo już nie. Chodzi mi tu o te specjalnie przygotowane preparaty. Przekopałam necika i doszłam do wniosku dam radę. W swej naiwności poszłam tak daleko, że nawet spróbowałam.






Tu już mi się podobało


Ale to miał być beton a nie ala stiukowa. Te moje powyższe poczynania to efekt naoglądania się klik
No po prostu bajka co nie?

Poszłam do szpitala, wróciłam z lekka się ogarnęłam i zabrałam za poprawki. Łatwo nie było. Pierwsza warstwa tynku maszynowego z farbą i efekt mizerny.


A tu już niczego sobie.


Jakby beton prawda?


Mikołaj dostał bieliźniarkę po swojej prababci Ani. Zdjęcia jak wyglądała zanim ją odnowiłam gdzieś mam..... Miała na pewno górkę. Nikt nie może mi powiedzieć jak wyglądała wiec składam ze zdobycznych elementów. Ten który stoi na niej przyjechał niedawno. Jest tylko umyty. Najprawdopodobniej to fragment z innej bieliźniarki.





Komoda ....... rzecz ujmując delikatnie wyrzucona a dla mnie zdobyczna. Panie Januszu bardzo dziękuje. Ja ją dostałam do spalenia. Całą drewniana z okleiną dębową. Jak spalić? Odnowiona, wyszlifowana, zmienione uchwyty, kluczyny pomalowane na czarno. Czekam jeszcze tylko na nowe nogi bo brakuje jednej.





Szafa przestawiona z łazienki. Znalazłam ją w mojej piwnicy jak wprowadziliśmy się do domu.


Mam zdjęcie zanim z nią zrobiłam porządek, była czymś czarnym oblepiona. Po dacie widać ile lat stała w łazience.



A tu drzwi skończone. Brakuje tylko klamek bo szyldy też już mam. Klamek, które będą mogły być zamocowane po założeniu szyldów. Wcale to nie taka prosta sprawa. Muszą mieć dosyć długie "bolce". Nie mieliśmy tylu opasek aby zamontować na wszystkie drzwi z każdej strony więc od pokoi są zrobione na wzór starych z.... listw przypodłogowych.


Takie mieliśmy drzwi przed wymianą ale drzwi to długa bajka, która trwa....niestety.


Fototapeta też już jest położona brakuje mi przy niej jakiegoś wykończenia. Jeszcze go nie znalazłam wiec pokaże jak już coś wymyślę. Chciałabym jeszcze zmienić panele. Tych po prostu nie cierpię. To jedyne jakie nie zmieniłam po przeprowadzce. 15 lat już się z nimi męczę. Znalazłam bajeczne klik lub te klik . Pozostaje jeszcze biurko, materializuje się pomalutku. Za dużo wymyślam drewniane, eklektyczne, podoba mi się drewniana żaluzja....

I tak minął kolejny miesiąc. W tzw między czasie powstało jeszcze kilka rzeczy (bo 3 miesiące bez wymyślania niby trwają)  takich tylko zrobionych przez mnie.
Dłużej nie zanudzam bo jutro rano wstać muszę. Spokojnej nocki życzę
pozdrawiam serdecznie
Ala